sobota, 9 lutego 2013

Rozdział 10.



Do końca tygodnia albo chodziłam po mieście i zwiedzałam(ciągle^^) albo siedziałam w domu albo nie wiem. Po prostu zleciało tak szybko. No i nadeszła upragniona sobota. Wiecie o co mi chodzi..? czas wcielić Natki plan życie. A no i zapomniałabym, poznałam dziewczyny chłopaków. Kelsey - zwariowana, wesoła i odważna dziewczyna. Od razu ja polubiłam, z wzajemnością. Pasują do siebie z Tomem jak ulał. Nareesha - przeciwność Sivy. Do ploteczek w sam raz. :D Michelle-spokojna ale gadatliwa. Nasza czwórka(ja, Kelsey, Nareesha i Michelle) znalazłyśmy wspólny język. Cieszę się z tego. Możemy plotkować o wszystkim, włącznie z tematem o chłopcach. Wracając do dziewczyn, poznałam jeszcze kogoś, ale gdy zobaczyłam z kim przyszła, serce mi pękło. Pewnie się już domyślacie. Tak, z Nathanem. Widać, że byli ze sobą szczęśliwi. Zakochani w sobie… Grałam dobrą minę do złej gry, choć wiedziałam że mi to nie wychodzi. No i Michelle to zauważyła. Wyciągnęła mnie do kuchni pod pretekstem którego już nie pamiętam. Naszą rozmowę pamiętam bardzo dobrze.
Siedzieliśmy wszyscy w salonie. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Ja ciągle siedziałam zamyślona. Myślałam co teraz mam zrobić. Skoro Nathan ma dziewczynę to mi pozostanie bycie tylko przyjaciółką, tylko…
-Co się stało.?-z zamyślenia wyrwał mnie szept Michelle-dziewczyny Maxa.
-Nic.-skłamałam. Tak stało się. Dionne się stała.!!
-Widzę że kłamiesz. Chodź w kuchni pogadamy.- dobra jest. Wyciągnęła mnie ale wcześniej wymyśliła coś. Ja czekałam na nią przy wejściu do kuchni. Byłam smutna. Przeleciałam wzrokiem po wszystkich i zatrzymałam się na Nathanie. Patrzył na mnie ze zdziwieniem i zarazem zmartwieniem w oczach. Szybko odwróciłam wzrok na Mich, która szła w moją stronę. Weszłam do pomieszczenia i usiadłam na jednym z krzeseł. Po chwili się pojawiła i usiadła obok mnie.
-A więc teraz wyżal się cioci Michelle.-no normalnie jak Max. I Tom ale mniejsza z tym.
-Naprawdę z Maxem do siebie pasujecie.-obie się uśmiechnęłyśmy.
-Dobra a teraz na poważnie, to co się stało.? Tylko nie wmawiaj mi że nic, bo widzę że jesteś jakaś przygnębiona i smutna.-ona powinna zostać psychologiem normalnie. Ale dziwię się że się zmartwiła. Ledwo mnie zna. No ale nic. Postanowiłam jej powiedzieć. Nie mogłam dłużej tego tak chować w sobie.
-Pytasz się co się stało.? Dionne się stała.-ostatnie zdanie powiedziałam przez zęby. Może jest miła i sympatyczna. Może.-Widziałaś ich razem. Nie chcę tego zniszczyć. Nie chcę zniszczyć przyjaźni pomiędzy mną a Nathem. Skoro są szczęśliwi to niech są. Nie będę się w to mieszać.
-To już wiem o co chodzi. Ty po prostu i najzwyczajniej się w nim zakochałaś.-powiedziała to z takim entuzjazmem jakbym miała u niego jakiekolwiek szanse. A ich nie mam.-Widzę, że są szczęśliwi. Rozumiem to. Moim zdaniem powinnaś spróbować ich zaakceptować. Tylko spróbować. Jeśli się nie uda to nie wiem.-próbuj, próbuj. Normalnie pokaż na co cię stać.
-Jestem zbyt nieśmiała żeby takie cođ zrobić. No ale liczą się chęci. Dzięki.-przytuliłyśmy się i miałyśmy wychodzić ale dziewczyna zatrzymała mnie w samym przejściu i powiedziała:
-A tak na pocieszenie dodam że w sobotę na imprezie nie będzie tej całej Dionne.-uśmiechnęłam się na samą myśl. Czyli że można wystawić na próbę plan Natalie. Wróciłyśmy na swoje miejsca. Siedziłam akurat naprzeciwko tych gołąbeczków. Co dziwne, Nathan cały czas się na mnie patrzył. Jego dziewczyna coś tam do niego mówiła a on nawet ode mnie wzroku  nie odrywał i odpowiadał. Na początku próbowałam go ignorować, ale potem to się stało tak irytujące, że wciągnęłam się w rozmowę z Nareeshą i Michelle, że zapomniałam o nim…
Wstałam sobie spokojnie o 9 i umówiłam się z dziewczynami (czytaj Kelsey, Nareeshą i Michelle) na 10 w galerii. No bo w końcu trzeba jakoś się ubrać na imprezkę, jak to mówi Kelsey. Ja nie musze sobie nic szczególnie kupywać bo wiem w czym pójdę. No może rozejrzę się za jakimiś szpileczkami. A co tam. Jak szaleć to szaleć. :D
Po zjedzonym śniadaniu ubrałam się w rurki, jakiś żółty top, zrobiłam lekki makijaż i gdy wzięłam torebkę i założyłam moje żółte conversy akurat przyjechały dziewczyny. Wyszłam, zamknęłam dom i mogłyśmy ruszać. Po pół godzinie byłyśmy pod centrum. No i zaczął się szał zakupów. Byłyśmy praktycznie w każdym sklepie, a na koniec zostawiłyśmy butik. Ja, tak jak postanowiłam, kupiłam sobie szpilki-botki niebieskie.  Po kilku godzinach "mordęgi" w końcu wróciłam do domu. Była godzina...15.?! Weszłam do pokoju i pierwsze co to rzuciłam się na łóżko. Nogi mnie strasznie bolały. Postanowiłam tak sobie poleżeć z godzinkę. Mi nie trzeba dużo czasu na przygotowanie. Godzinka lub półtorej. Leżałam, leżałam aż zasnęłam. Obudziło mnie czyjeś szturchanie. Leniwie otworzyłam oczy i zobaczyłam mojego braciszka. Nie wiem z czego miał ten zaciesz ale i tak pewnie się nie dowiem. też się uśmiechnęłam, usiadłam i przetarłam oczy. Wzięłam telefon i spojrzałam na godzinę - 17:05. Ehh...pewnie mnie obudził i myślał, że jak spojrzę na godzinę to się zerwę i zacznę robić wszystko w pośpiechu.? Chyba śni. Mam jeszcze trochę czasu. Poszłam do kuchni żeby coś zjeść i napić się czegoś. Potem wróciłam do siebie i gdy na telefonie pojawiła sie godzina 17:30 zaczęłam przygotowania. Wcześniej miałam już wyjęte i przygotowane ciuchy, więc wystarczyło się tylko pomalować, ubrać i wio na imprezę. W łazience się umyłam i zrobiłam make-up, czyli dałam  troszkę cieni, podkreśliłam oczy kredką i zrobiłam kreskę eye-linerem, tusz, puder i błyszczyk. wróciłam do pokoju żeby się ubrać (tak jak na zdjęciu). Wróciłam do łazienki gdzie musnęłam usta błyszczykiem i zrobiłam włosy(tak jak na zdjęciu z ubraniem). Gdy wyszłam z łazienki usłyszałam czyjeś śmiechy. Czyli chłopcy z dziewczynami już są, pomyślałam. Po chwili usłyszałam pukanie, pewnie dziewczyny. Wpuściłam je do środka. Pochwaliły mój wygląd. One też ślicznie wyglądały. Kelsey miała ciemno-niebieską sukienkę, która idealnie podkreślała jej figurę, Nareesha miała biało-czarną sukienkę, a Michelle - ciemne rurki, jasny top i marynarkę. Wzięłam torebkę do której włożyłam komórkę i portfel i mogłyśmy wychodzić. Na dole chłopcy czekali już na nas. najpierw szły dziewczyny a ja na końcu. Gdy kierwałam się w stronę schodów Michelle mnie na chwilkę zatrzymała i powiedziała:
-Nathanowi kopara opadnie.-uśmiechnęłyśmy sie do siebie i zeszłyśmy. Mich miała rację Nathowi szczena opadła. Chłopcy stali tak i patrzyli się na mnie. Nathan miał taak wytrzeszczone gały, że myślałam że mu zaraz wyskoczą. (xd). Dziewczyny doprowadziły swoich chłopaków do porządku, a ja miałam ogarnąć Nathana. Ustałam obok niego i szturchnęłam go w ramię. Otrząsł się, popatrzył chwilę na mnie, uśmiechnął się seksownie i podał rękę. Jaki gentelmen. Złapałam go i wyszliśmy. Przed wejściem do samochodu chłopak szepnął mi do ucha:
-Wyglądasz zniewalająco.-ja się tylko zarumieniłam, oby nie zauważył. Po kilku minutach podjechaliśmy pod klub. Zapowiadała sie dobra zabawa...

__________________________________________________________________

OMG.?! To już 10. Dla niektórych mało, dla mnie duużo. <3
Zaktualizowałam status Nathana. xd
Ale spokojnie to nie potrwa długo. Buahahahahahaha. :D
Jestem zła. ;p
Wiecie, tak sobie liczyłam i wyszło mi że jak oni będą mieć Boże Narodzenie to u nas będzie Wielkanoc.? O.o 
A co do rozdziału. Schrzaniłam. :( Przepraszaam. 
No to do następnego. ;**

3 komentarze:

  1. SCHRZANIŁAŚ ?! no chyba Cie pogielo dziewczynko xd jest mega!
    i status Nathana buahahahahah :D zmieniaj zmieniaj szybko, nie ma w co się bawić ;p
    czekam na nexta i... dobra zabawe ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. sama jesteś schrzaniona pfff ;>
    status Nath'a - chyba sobie to muszę gdzieś zapisać ;p
    wal szybko next'a

    http://story-the-wanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. o jeeeeeezuuuu ! chyba nie wyrobieeee!
    o straaaaaaaaasznie zniewalające! :-*

    OdpowiedzUsuń