niedziela, 27 października 2013

Rozdział 38.



2 tygodnie później…

Ugh… kolejny poranek witam w łazience. -.- Nie wiem co się dzieje. Musiałam się czymś zatruć. Jeżeli jutro dalej tak będzie to idę do lekarza. Do Nathana nie mam zamiaru zadzwonić, bo by przyleciał pierwszym samolotem, a tego nie chcę. Niech siedzi w tych Stanach i koncertuje. Tak, to dobre wyjście. Sykes do domu pojechał w niedziele wieczorem a i tak za nim tęsknię. A jak się tu znalazł.? Proste. Management dał im weekend wolny, to ci od razu w samolot i tutaj. Każdy do swojej dziewczyny. Aww…jak romantycznie. Dobra, bo zaraz znów mnie zemdli. Gdy skończyły się mdłe chwile, przemyłam twarz, ubrałam się(--->)
, puder i tusz, skoczyłam jeszcze do pokoju po telefon i portfel i wyszłam z domu, uprzednio go zamykając. Zbiegłam ze schodków i skręciłam w prawo. Postanowiłam się przejść. Może świeże powietrze zrobi mi dobrze.? Idąc w takiej ciszy, myślałam o mnie i o Nathanie. Jesteśmy razem już 4 lata. Może czas zacząć myśleć o ślubie.? Ja mam 20, Nathan 24. Tak czas zacząć tak myśleć. Szłam tak i szłam aż doszłam do domu Michelle. W sumie, dawno u nich nie byłam. Skręciłam i weszłam po schodkach, po czym zadzwoniłam dzwonkiem. Chwilę potem otworzyła mi Mich, a za nią raczkowała Maddie. Z szatynką przywitałam się buziakiem w policzek, a na widok malutkiej uśmiechnęłam się. Młoda mama wzięła córeczkę na ręce i zaprosiła mnie do salonu. Zdjęłam bluzę i buty, poszłam za nią i usiadłam w fotelu.
-Co słychać Anne.?-zapytała z uśmiechem Mich.
-A dobrze, w długi weekend był Nathan. Teraz tylko czekać aż przyjadą.-przy pierwszym zdaniu uśmiech zniknął, a przy drugim ponownie pojawił.
-Tak, Max tez był. Spędziliśmy razem czas. Też się nie mogę doczekać.-i tak zaczęłyśmy rozmawiać i rozmawiać. W czasie gdy Mich poszła zanieść małą do łóżeczka, bo zasnęła, mnie znów zrobiło się niedobrze, więc szybko poszłam do łazienki i znowu. Chwilę odczekałam aż przestanie, wstałam i oparłam się o umywalkę. Nagle usłyszałam głos Mich, odetchnęłam więc i wyszłam z łazienki.
-Tu jestem.-uśmiechnęłam się blado do dziewczyny.
-Ana proszę usiądź, bo jesteś strasznie blada.-posłusznie usiadłam, a Michelle przyniosła mi szklankę wody. „Obym znów nie wymiotowała”- pomyślałam gdy piłam wodę. Na szczęście nic takiego nie było i mogłyśmy dalej rozmawiać.
-Dlaczego tak dziwnie zareagowałaś gdy powiedziałam ci, że Nath był.?-ciekawość wzięła górę. Brunetka spuściła wzrok i zaczęłam bawić się bransoletką.-Michelle.?-nie no, teraz to naprawdę zaczęłam się martwić. O co chodzi.? Po chwili ciszy dziewczyna odezwała się.
-Sam ci powie.-zmarszczyłam brwi. Co tu się do choroby dzieje.? Stwierdziłam, że będę się już zbierać, więc poinformowałam o tym Mich. Szatynka odprowadziła mnie do drzwi, pożegnałyśmy się i wyszłam. Wracając do domu miałam mętlik w głowie. O co chodziło Michelle.? Sam mi powie. Ale co.? 

Następnego dnia...

O nie, mam dość. Nie ma chama - idę do lekarza. Kolejny dzień i znowu te mdłości. Ohh. Ubrałam się w zwykłe jeansy, białą bokserkę i czarną bluzę, założyłam conversy, zgarnęłam jeszcze torbę i wyszłam szybko z domu. Taksówka, którą wcześniej zamówiłam, pojechałam do szpitala. Zarejestrowałam sie i czekałam na moją kolej. Po kilku minutach lekarz zaprosił mnie do gabinetu i po kilku minutach rozmowy, w czasie której wypytywał mnie o różne rzeczy(które z resztą były bardzo podejrzane), lekarz oznajmił.
-Wie pani...mam pewne przypuszczenia co do tego, co się z panią dzieje, ale musze wykonać jeszcze jedno badanie.
-Jasne.-zgodziłam się. No bo w końcu chciałam wiedzieć co się ze mną dzieje. Doktor zaprowadził mnie...na badanie USG. Mój dezorient był ogromny. Ale...ale po co USG.? Mimo, że w myślach zadawałam miliony pytań, to wykonałam polecenie lekarza i położyłam się na łóżku oraz podgięłam koszulkę. Lekarz nałożył jakąś maź i zaczął jeździć tym czymś po moim brzuchu, jednocześnie patrząc na ekran stojący przed nim. Po kilku minutach doktor zatrzymał sie w jednym miejscu i wnikliwie patrzył na ekran. Potem zabrał urządzenie i dał mi chusteczkę, żebym wytarła tę maź. Po chwili siedziałam przed lekarzem, który w rękach trzymał jakieś dwie karteczki, bodajże zdjęcia i jedną dużą. W czasie przeglądania na jego ustach pojawiał sie coraz większy uśmiech. W końcu zniecierpliwiona spytałam.
-Panie doktorze o co chodzi.?-lekarz jakby się ocknął i spojrzał na mnie.
-Mam dla pani dobrą wiadomość.-tu dał chwilę pauzy-Gratuluję. Zostanie pani mamą...

Wieczorem...

Siedzę i tak sie lampię i lampię w te zdjęcia. Nadal nie mogę w to uwierzyć. Jestem w ciąży. Jestem w CIĄŻY.! To jest coś..niewiarygodnego. Dotknęłam swojego brzucha i delikatnie uśmiechnęłam. Za niecałe 9 miesięcy będę trzymała moje maleństwo. Moje i Nathana. No właśnie.! Jeszcze Nathan. On o tym nie wie. Musi się dowiedzieć. Do domu wracają za niecały miesiąc... Tak, powiem mu jak wróci. Z resztą nie tylko jemu. Chłopcy i i dziewczyny też muszą się o tym dowiedzieć. Wszyscy dowiedzą się razem. Tak, to dobry pomysł.

Kilka dni później...

-Kocham Cię.-usłyszałam w słuchawce, na co uśmiechnęłam się.
-Ja ciebie też.-po czym rozłączyłam się. Spojrzałam na telefon, na którego tapecie widniało nasze zdjęcie-moje i Nathana gdy sie całujemy. Pamiętam to dokładnie. Westchnęłam cicho, odłożyłam telefon na półkę i usiadłam na łóżku, gdzie leżał włączony laptop. Z nudów weszłam na portal plotkarski. One Direction, Cheryl Cole, Rihanna i...artykuł. O Nathanie.

Czyżby Nathan Sykes z The Wanted znalazł nową miłość.?
Od kilku lat było wiadomo, że jest w szczęśliwym związku z Ann McGuiness, siostrą Jaya, ale najwidoczniej chłopakowi znudziła się dziewczyna i postanowił poszukać nowej, która w czasie trasy po USA byłaby blisko Niego. I tą osobą okazała się Ariana Grande. Para nie szczędzi sobie okazywania uczuć, ale zastanawia nas jedno. Czy Nathan zerwał z Ann czy nie.? Nic na to nie wskazywało i prawdopodobnie jest to przelotny romans obojga. Tak, Ariana także ma chłopaka. Ale para nie ukrywa się z tym, wręcz przeciwnie - nie przeszkadza im to, że oboje są w związkach. Ciekawe jak rozwiąże się ta sprawa.? Poniżej zdjęcia Natha i Ari. 

I rzeczywiście, były zdjęcia(1234). Najbardziej zabolało, kiedy oglądałam zdjęcia, a przy ostatnim... najzwyczajniej w świecie wybuchnęłam płaczem. Czyli o to chodziło Michelle. Jak mógł.?! Tyle razy zatwierdzał, że mnie kocha, że jestem tą jedyną, oświadczył mi się.! A teraz z nią. Z hukiem zamknęłam laptopa i złapałam się za brzuch. A ja mam z nim dziecko... 

Dzień przylotu chłopaków...

Dobra, dam radę... Nie.! Cholera nie dam rady. Z bezsilności usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłoniach. Nie dam rady. Jak go zobaczę, to albo najpierw mu przyłożę i zrobie mu awanturę, albo udam, że wszystko jest dobrze, a potem sam na sam się z nim rozliczę. Nagle poczułam czyjyś dotyk na ramieniu i ciepły głos Kelsey.
-Wszystko dobrze, kochanie.?-podniosłam głowę i patrząc jej w oczy pokręciłam głową. Blondynka usiadła obok mnie i przytuliła. Wszystkie, czyli ja, Kels, Mich, Naree i Lily, byłyśmy w wspólnym domu i czekałyśmy na chłopaków. Dziewczynom juz powiedziałam, teraz tylko zostali mężczyźni. 
-Dasz radę.-Kels szepnęła mi na ucho. Odsunęłam sie od niej i uśmiechnęłam blado, na co dziewczyna odwzajemniła uśmiechem tylko bardziej pogodnym. Reszta dziewczyn przyszła i usiadła i rozmawiałyśmy, aż nie usłyszałyśmy otwierania drzwi. Moje serce zaczęło przyspieszać. Zaraz stanę z NIM twarzą w twarz. Boże ja nie dam rady. Kocham Go... NIE.! Zrobił cos czego mu nigdy nie wybaczę. Trzeba grać dobrą mine do złej gry. Później się z nim rozliczę. Wstałam i odwróciłam sie i stał ON. W jednym momencie zaszkliły mi się oczy, ale zacisnęłam zęby, dzięki czemu powstrzymałam ich ucieczkę. Brunet uśmiechneła się do mnie szeroko, co ja odwzajemniłam, tylko że ja miałam sztuczny uśmiech, u niego zakładam że też, ale mniejsza z tym. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję. Chłopak objął mnie mocno i szepnął na ucho.
-Tęskniłem skarbie.-zadrżałam. W myślach zaczęłam krzyczeć "Nie masz prawa mnie tak nazywać.! Jesteś zwykłą świnią.!" Ale wysiliłam się i odpowiedziałam.
-Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo.-chłopak odsunął sie ode mnie i wpił w moje usta. Oddawałam pocałunki, ale nie było to szczere. Brzydziłam się nim. Jego dotykiem, ustami, zapachem, jego widokiem. Nienawidzę go. Tę chwilę przerwał nam Jay, który chciał się ze mną przywitać. Wtuliłam się w mojego braciszka i mało co sie nie popłakałam. W sumie tak samo było z Maxem. Z Tomem i Sivą było to normalne przywitanie, oczywiście przytulasem. Wszyscy razem usiedliśmy i rozmawialiśmy. Oczywiście każdy obok swojej połówki. No w moim przypadku to raczej tak nie było. Czułam się nieswojo prtzy nim, co oczywiście zauważył sam Nath.
-Coś się stało.?-zapytał to takim czułym głosem, że myślałam, że mu uwierzę. No niedoczekanie twoje Sykes.! 
-Tak. Musimy porozmawiać. Poważnie.-mówiąc ostatnie słowa popatrzyłam mu w oczy. Wstałam, złapałam go za rękę i kierowaliśmy się w stronę schodów, gdy usłyszałam głos Jaya.
-A wy gdzie idziecie.?
-Na góre i na pewno nie będziemy robili tego co masz na myśli braciszku.-odpowiedziałam nawet się odwracając. Poszliśmy na górę, do jego pokoju. Weszłam pierwsza, a on za mną. Drzwi zamknęłam dosyć głośno, przez co chłopak lekko drgnął. Chłopak odwrócił sie w moja stronę.
-Więc co sie stało.?-ponownie zapytał. Patrzyłam mu w oczy i ponownie zaszkliły mi się oczy. 
-Dlaczego to zrobiłeś.?-brunet patrzył na mnie zdezorientowany.
-Ale co takiego.?-naparwdę Sykes jesteś taki głupi.!? 
-Dobrze wiesz. Czytałam i widziałam wasze zdjęcia. Jak mogłeś mi to zrobić.?!-teraz łzy powoli spływały po policzkach, a ja nawet nie zwracałam na nie uwagi.-Myślałeś, że się nie dowiem.?! Że nie przeczytam tego cholernego artykułu i zobaczę zdjęć.?! Myślałes, ze jestem głupia.?! To się pomyliłeś.!-podniosłam głos. Nie obchodziło mnie to, ze na dole siedzieli chłopcy. Chciałam jak najszybciej wyjaśnić tę sprawę. Dziewczyny wiedziały, ze będzie afera, więc były przygotowane i będą odciągać chłopaków od pójścia na górę i uspokojenia mnie. Napewno wiedzieli o tym. Ale nie wiedzą, że jestem w ciąży. Nie wiedzą, że ojcem będzie Nathan, że oni zostaną wujkami. Przyszywanymi, ale zostaną.Dobra, a wracając do NAS. Natha podszedł do mnie i złapał za rękę próbując się tłumaczyć.
-Nie, to nie tak jak myślisz...
-Nie dotykaj mnie.!-wyrwałam rękę z jego uścisku i cofnęłam się o krok.-"To nie tak jak myślisz.." .Myślisz, że omamisz mnie tym tekstem.?! No to się mylisz.! A ja głupia myślałam, że mnie kochasz, że jesteś tym jedynym. Wiesz ile razy myślałam nad naszą przyszłością.? A ty to zniszczyłeś. Byłeś dla mnie tym jedynym, teraz jesteś nikim.-już nie krzyczałam. Po prostu stałam przed nim i było mi przykro. Cholernie przykro. Łzy dalej leciały po moich policzkach. Zdjęłam pierścionek zaręczynowy i rzuciłam go przed niego po czym złapałam za klamkę.-A ja będę miała z tobą dziecko...-szepnęłam, po czym wyszłam z pokoju, zbiegłam po schodach i wybiegłam na dwór. Nie patrząc nawet co się dzieje wokół. Słyszałam za sobą krzyk, ale nie zatrzymałam się. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i wypłakać w poduszkę. Nagle zatrzymałam się i spojrzałam przed siebie. Ja. Z. Nim. Mieszkam. Pobiegłam czym prędzej do naszego domu i szybko spakowałam do walizki wszystkie rzeczy, po czym zeszłam na dół i poszłam do taksówki, którą w między czasie zadzwoniłam, po czym pojechałam do swojego rodzinnego domu. Mama oczywiście widzac mnie w takim stanie od razu o wszystko wypytała, a ja jej o tym opowiedziałam. Musiałam się komuś wyżalić...

Dwa miesiące później...

Sprawdziłam telefon. 15 nieodebranych połączeń od wiadomo kogo. Temu panu podziękujemy i skasowałam wszystko. Udałam sie do kuchni w celu zjedzenia śniadania. Postawiłam na omlet - tak jakoś wzięła mnie ochota. Chyba zaczynają dawać mi się we znaki hormony. Najadłam sie i poszłam do salonu gdzie włączyłam tv na programie muzycznym. Nie słuchałam muzyki, tylko skupiłam sie myślami na czymś innym. Od rozstania z Nathem, w ogóle się nie widzieliśmy. W ogóle. Reszta mnie odwiedzała, ale on. A pomimo to dzwoni do mnie. Ciekawe czy dalej jest z Grande.? Eh, nieważne. Położyłam dłoń na brzuszku, który delikatnie zaczął sie robić większy. Odżyłam. Dla niego. Tak to będzie chłopczyk. Jeszcze nie powiedziałam o tym reszcie. Dowiedzą się po porodzie. Żyję teraz całą sobą. Musze być silna dla mojego synka. Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu stał tam...Nathan. Gdy mnie ujrzał wyprostował sie i staliśmy tak patrząc sobie w oczy. Przerwałam tę chwilę i spuściłam wzrok. 
-Mogę.?-usłyszałam jego zachrypnięty głos. Moje serce drgnęło i zaczęło mocniej bic. Tak dawno nie słyszałam jego głosu. Pomimo to otworzyłam szerzej drzwi i chłopak wszedł do środka. Zaprowadziłam go do salonu i usiedliśmy. 
-Po co tu przyszedłeś.?- spytałam po chwili ciszy, nawet na niego nie patrząc.
-Czas żebyśmy porozmawiali na spokojnie. Chciałbym najpierw wytłumaczyć ci...tamto. Managament kazał nam, a ona potem poczuła coś więcej. Ja tylko udawałem. Kocham tylko i wyłącznie ciebie.-brunet uparcie patrzył na mnie, a ja patrzyłam na podłogę. Gdy nic nie odpowiedziałam, odezwał się ponownie.-Możesz mi nie wierzyć, ale taka jest prawda...
-Dobrze wystarczy.-w końcu odważyłam sie na niego spojrzeć. Jego wzrok był taki czuły i ciepły, ze moje serce ponownie mocniej zabiło.-Nie musisz mi się tłumaczyć. Przecież nie jesteśmy już razem.
-Wiem, ale za bardzo cię kocham i chciałem to wyjaśnić.-dobra, wierzę mu.-Jak tam maleństwo.?-Nathan spojrzał na mój brzuch, po czym lekko sie uśmiechnął.-Szybko rośnie.
-Dobrze. Tak bardzo szybko.-patrząc na brzuszek uśmiechnęłam sie delikatnie.
-Mogę.?-spojrzałam na Natha, który wskazał na brzuch. Uśmiechnęłam się kącikiem ust, po czym wzięłam jego dłoń i położyłam na swoim brzuchu. Cały czas trzymałam jego rękę, czułam taki jakby prąd, to było takie...miłe. Zabrałam swoją rękę, ale za to Nath nie. Spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się i powiedział.
-To może być dziwne co teraz powiem, ale chyba poczułem jak kopnął.-spojrzałam na niego zdziwiona i położyłam swoją dłoń przy jego, która wciąż była na brzuchu. Po chwili sama poczułam delikatne kopniecie. Ledwo wyczuwalne, ale jednak. Usmiechnęłam się i spojrzałam na bruneta.
-To chyba będzie chłopiec.-na jego słowa ponownie się uśmiechnęłam.-To będzie chłopiec.?-spytał z delikatnym uśmiechem. Pokiwałam tylko głową, przygryzając wargę i kolejny raz się uśmiechając. Nagle zadzwonił mój telefon. Nathan zabrał swoja dłoń, a ja odebrałam telefon. To była Natalie. Mówiła, że wróci wieczorem. Rozłączyłam się i odwróciłam w stronę Natha, który wstał.
-Będę się zbierać. Mam nadzieję, że miedzy nami wszystko dobrze.?- odpowiedziałam mu kiwnięciem głowy i lekkim uśmiechem. Brunet również sie uśmiechnął. Odprowadziłam go do drzwi. 
-To..do zobaczenia.-Nath uśmiechnął się delikatnie.
-Tak, do zobaczenia.-także sie uśmiechnęłam i pocałowałam go w policzek. Chłopak ponownie sie uśmiechnął i wyszedł. Zamknęłam drzwi i westchnęłam. Chyba moje uczucie sie odrodziło...

6 i pół miesiąca później... 

Wszystko pięknie szło. Z Nathanem rozmawiałam normalnie. Nawet śmialiśmy się w swoim towarzystwie. Duuży plus. Byłam kilka razy na noc u chłopaków. Wszyscy zebraliśmy się w ich wspólnym, domu i robiliśmy sobie noc filmów, lub pogaduch lub innych rzeczy, Ogólnie to działo. :D Wraz z kolejnymi miesiącami mój brzuszek rosnął i coraz częściej Nathan przyjeżdżał, żeby porozmawiać ze mną i małym i poczuć jak kopie. A coraz mocniej dawały mi się to jego kopniaki we znaki. ;) Ale sprawa sie rozwiązała. Zaczęłam rodzić. Zabrali mnie do szpitala i na porodówkę. Akurat ze mną był wtedy Jay, więc trochę mi pomagał, bo samej mi to trochę nie wychodziło(oj no chyba wiecie o co mi chodzi). Ale wtedy sobie pomyslał, ze to przecież Nathan jest ojcem i to on powinien być przy porodzie. Poprosiłam więc brata, żeby zadzwonił po Sykesa. Po 10 minutach pojawił się brunet i zamienił się z Jayem. Trzymał mnie za rękę, którą wiele razy ścisnęłam baardzo mocno. W końcu, po jakiejś godzinie, usłyszałam płacz dziecka i głos Natha.
-Udało się. Zdrowy chłopak.-uśmiechnęłam się. Po chwili pielęgniarka podała mi zawiniątko, a w nim leżało słodziutkie maleństwo. Kolejny uśmiechnęłam się i spojrzałam na bruneta, który także sie uśmiechnął. Maleństwo powolutku otworzyło oczka i spojrzało na mnie. Popatrzyłam na niego, po czym przeniosłam wzrok na Natha, a dokładnie na oczy.
-Ma twoje oczy i nos.-powiedziałam na co Nath uśmiechnął się. 
-Jest słodki.-szepnął.-Kocham was.

____________________________________________________________________
Ta da dam da dam da da dam. :D
 Udałoooo sięęę.! <3
Napisałam. Jeden wieczór. Wena powraca w łaski. :D
No i tak wszystko walnęłam w jednym rozdziale. :D A maacie. co was będe stresować. :D
wyczekujecie wytrwale na kolejne rozdziały. No, ale został juz tylko jeden i epilog i koniec. :( Tez smutam, aaale uśmiecham się na myśl nowego opowiadania. Nowe wyzwanie. *.* Bęęędzie sie działo. :D I wygrywa mój faworyyt. Alle się ciesze. <3 
Tegoż bloga, mam nadzieję, że dokończę do końca listopada, bo początek kolejnego opka pojawi się w przerwie świąteczno - sylwestrowej. :d no poczekacie trochę no nowy. :D Ale macie na co czekać. ;3
Do następneego. <3

sobota, 5 października 2013

Rozdział 37.



Dzień ślubu Sivy i Nareeshy…

Stałam przed lustrem i poprawiałam sukienkę(--->)
i nagle przestałam, bo mój wzrok powędrował na pierścionek zaręczynowy. To dopiero dwa miesiące, a ja nadal nie mogę się przyzwyczaić. Nasi rodzicie byli zachwyceni i szczęśliwi. Tak, w końcu poznałam rodziców Natha. Z zamyślenia wyrwało mnie delikatne pukanie do drzwi i w nich pojawił się mój narzeczony. Uśmiechnęłam się do jego odbicia po czym odwróciłam się. Chłopak stał tuż przede mną.
-Witam Panią.-sexy uśmiech z jego strony wywołał u mnie uśmiech.
-Witam Pana.-po czym najzwyczajniej w świecie pocałowałam go. Brunet złapał mnie w talii i przyciągnął bardziej do siebie, ja natomiast zaplotłam ręce na jego karku. Po chwili oderwaliśmy się od siebie, zgarnęłam torebkę i trzymając się za ręce zeszliśmy na dół. Pojechaliśmy razem do kościoła, ale tam już musieliśmy się rozstać, ponieważ ja musiałam iść do dziewczyn, Nath – do chłopaków. Skierowałam się do odpowiedniego pomieszczenia i zastałam tam panikującą Nareeshę. Wszystkie razem usadziłyśmy ją na krześle i uspokajałyśmy. No, ale w końcu nadszedł ten czas. Każda poszła do swojego partnera, oprócz panny młodej i świadkowej(która była Kelsey) i oczekiwaliśmy owych pań. :D
-I jak tam Nareesha.?-stojąc obok swojego mena usłyszałam jego szept przy swoim uchu.
-Dobrze, wiesz stres i te sprawy.-uśmiechnęłam się patrząc w jego oczy. Chłopak odwzajemnił uśmiech, po czym musieliśmy oderwać od siebie wzrok, ponieważ zaczynał się ślub. Po prawie godzinie małżonkowie powiedzieli sobie „tak”, obrączki i pocałunek na koniec. Gdy oni zaczęli się całować, my ustaliśmy już przed kościołem i gdy oni wyszli, chłopaki odpalili konfetti. Brawa, życzenia i wszystkie inne sprawy. Potem pojechaliśmy na salę. Jej, tam to było fajnie. Wielki parkiet, piękny wystrój. Normalnie cudo. Był pierwszy toast, potem drugi i tak dalej. W końcu przyszedł czas na pierwszy taniec. Rozmawiali, uśmiechali się i tańczyli. Pięknie razem wyglądali. Po chwili poczułam jak ktoś łapię mnie za rękę i prowadzi na parkiet. Był to nie kto inny jak Nathan. Przyciągnął mnie do siebie i trzymając w talii kołysał sie w rytm muzyki. Ręce zaplotłam na jego karku i patrzyłam w jego szmaragdowe oczy. Jest mój, tylko mój.
-Kocham Cie.-szepnęłam po czym złożyłam na jego ustach czuły pocałunek.
-Nie wyobrażam sobie bez ciebie życia.-chłopak szepnął gdy się od siebie odsunęliśmy. Oparłam swoje czoło o jego i przymknęłam powieki. Moment później piosenka się skończyła, więc odsunęliśmy sie i wróciliśmy do stolika. Tak prawie. Tom porwał mnie do tańca i nie miałam innego wyjścia jak z nim zatańczyć. Potem był jeszcze Max, Jay i Siva. A później to już w kółeczku gibaliśmy się. Gdy chłopcy byli już nieźle wstawieni to Tom z Maxem zaczęli tańczyć tango co zbytnio im nie wychodziło bo potykali sie o swoje nogi i skończyło sie na tym, że wywinęli orła na parkiecie. Było przy tym trochę śmiechu zważywszy na to, że Tom zaczął rechotać, a Max ledwo oddychał. Palacze jedne. :D Wesel ogólnie skończyło się o 5 rano, ale i tak w domu byliśmy na 6.30, bo nie mogliśmy zaciągnąć pijanego Parkera do samochodu, potem miał jeszcze problem w trafienie w drzwi co skończyło się pięknym przygrzmoceniem w ścianę, centralnie czołem w dzwonek. Domyślacie się jaki tym hałas zrobił c'nie.? :D Od razu sie przebudził i poczłapał na górę. Z Maxem i Jayem było podobnie tylko że jeden wyrżnął sie na schodach i w sumie tam zasnął(tak, następnego dnia Jaya tam znalazłam),a drugi nie trafił w swoje drzwi i wszedł do łazienki, później jak go z tamtąd Mich wyciągnęła to poszedł do pokoju Jaya, ale przestraszył się Neytiri i narobił wrzasku na cały dom(jak nie na całą ulice. :D).

  Ze ślubem Toma i Kelsey było trochę spokojniej. Sam ślub odbył się w maju, rok później po Siveeshy, więc było mi całkiem ciepło(--->). W sumie pannie młodej też(<---). A co do tych "cyrków", to było tak, że już będąc pod kościołem Max, który był świadkiem Toma, nie mógł znaleźć obrączek. No, ale sytuację uratowała Michelle, która znalazła owe obrączki w kieszeni wewnętrznej marynarki swojego narzeczonego. :D Było sakramentalne tak, buziak, konfetti... Jesli chodzi o to ostatnie, to nasz kochany, mądry Jay, strzelił konfettim...sobie w twarz. Bawił się bawił, aż się nabawił...smaku konfetti przez trzy dni. No, ale chodźmy dalej. Na sali było pięknie. Była przednia zabawa... I dużo alkoholu...Bardzo dużo...
 Tak, to Toma sprawka. Myślał że mnie upije.? Niedoczekanie jego.! To on sie zataczał nie ja. :D W sumie u mnie było delikatne kołysanie. xd Na szczęście nie było powtórki z rozrywki z wesela Sivy i było spokojnie. No tak prawie... Nathan z Maxem tak się schlali, że chcieli iść spać do garażu, bo stwierdzili, że wygodniej a także chcieli pokazać, że jednak Mathan istnieje.

   Ślub Maxchelle(nie wiem czy dobrze napisałam xd) - to było dobre. Przed samą ceremonią Mich tak zaczęła panikować, że aż się wygadała, że...jest w ciąży.! I w czasie wesela, w sumie to była bardzo późna godzina, bo Max był nieźle wstawiony, dziewczyna mu o tym powiedziała. Wiecie co on zrobił.? Zaczął biegać po całej sali i darł się "Będę miał dziecko.! Zostanę ojcem.!". Trochę śmiechu przy tym było, zważywszy na to, że dwa razy nie wyrobił się zakręcając i grzmotnął prosto w ścianę, to w dodatku kilka razy się przewrócił, bo nie wyrobił się na zakręcie. :D Michelle miała śliczną suknię(--->).
Także działo się moje drogie na tych weselichach.

  Wszystkie śluby oczywiście były rok po roku. :D Chłopcy nie nadążaliby. Więc wracamy do ciągu dalszego mej opowieści...

 Rok później(po weselu Maxchelle)...

Chłopcy aktualnie w trasie po USA, a ja siedze i ogarniam dom. Przychodzi ten tzw. "długi" weekend, a wtedy nie będę miała na to czasu. Robię z dziewczynami integrację, więc wszystkie wybywamy do Georgów. No wiecie, młoda mama miałaby troche kłopotu z maleństwem, a tak to jest wszystko ok. Słodki dzieciak. Dziewczynka - Maddie. Skąd imię to nie wiem, ale podoba mi się. Po wysprzątaniu wszystkich kątów, zrobiłam sobie mały obiadek po czym, poszłam na górę wziąć prysznic. Po wyjściu z kabiny, owinięta ręcznikiem i z mokrymi włosami, poszłam do pokoju ubrać się w coś sensownego. Gdy weszłam do środka, na łóżku zauważyłam 2 pudełka. Jedno mniejsze, drugie większe. Niepewnym krokiem podeszłam do łóżka i sięgnęłam po leżącą na pudełku kartkę.
"Ubierz się w to. Czekam na Ciebie. xx"
Kto to mógł być.? Bo na pewno nie...Nathan... Nie, to na 100% nie on, przecież są trasie...na innym kontynencie... Ale ten charakter pisma... Nie zastanawiając się zbyt wiele otworzyłam owe pudełka i co zobaczyłam.? Śliczną sukienkę i szpilki. Przebrałam się, zrobiłam delikatny makijaż, a włosy wyprostowałam. Poprawiłam pierścionek i wyszłam z pomieszczenia. Im bliżej byłam schodów, tym bardziej byłam ciekawa, kto to mógł być. Schodziłam powoli po schodkach, patrząc na nie, wiecie - nie chciałam się wyrżnąć. :D Gdy byłam juz na dole, powoli podniosłam wzrok i kogo zobaczyłam.? Nathana. Ja nie wiem jakim cudem on się tutaj znalazł, ale tak sie ucieszyłam, że podbiegłam do niego(tak na tych szpilach) i przytuliłam. Chłopak mocno mnie objął i pocałował w czubek głowy. Lekko sie od niego odsunęłam, a chłopak od razu wpił sie w moje usta. Ołł, jak ja dawno nie czułam jego ust. Ciarki aż mnie przeszły. 
-Jak ja się za tobą stęskniłem.-powiedział gdy już się od siebie oderwaliśmy.
-Ja bardziej.-zaśmialiśmy się i znów złączyliśmy nasze usta w pełnym namiętności pocałunku.  Gdy się w końcu od siebie, chłopak zaprowadził nas do salonu, gdzie stała już przygotowana kolacja. Zostałam mile zaskoczona. Zjedliśmy kolację i jeszcze długo siedzieliśmy i rozmawialiśmy, pijąc wino. O wszystkim. Skończyliśmy rozmowę, gdy wypiliśmy całe wino. Nawet nie zauważyłam, że cały czas je piliśmy. Trochę szumiało już nam w głowach, ale postanowiliśmy z Nathem zanieść brudne naczynia do kuchni. Po skończonej mini robocie, usiadłam na blat w kuchni i odetchnęłam. Wtedy mój narzeczony podszedł do mnie i swoją dłoń położył na moim udzie, którą szedł coraz wyżej, tym samym zbliżając się do mnie jeszcze bardziej. W końcu chłopak mnie pocałował. Ale to nie było tak jak zawsze. Robił to z takim...uczuciem, z taką namiętnością, jakby chciał mi pokazać jak bardzo mnie kocha. W koncu chłopak złapał mnie za pośladki i zaniósł na górę, do sypialni...

_______________________________________________________________________________
No cześć. ;*
Uhuhuhu ile sie naczekałyście na rozdzialik. :D

Nie miałam czasu, żeby się za niego zabrać, dopiero w tym tygodniu jakoś tak mnie coś wzięło i po trochu pisałam i jest. ;D
Za tę wiadomość może mnie trochę ochrzanicie, ale w kolejnym pokomplikuje trochę sprawy. A taki prezent na koniec opowiadania. xd
Jak zauważyłyście, zrobiłam ankietę, bo nie mogłam się zdecydować, które opowiadanie najpierw poprowadzić. Mam swojego faworyta, ale chciałam was zapytać o opinię. ;D
Czyli jednak, Nariana is real. Na początku zrobiło mi sie smutno, ale teraz ciesze sie szczęściem mojego idola. <3 (mimo że jak widzę ich zdjęcia razem to robi mi sie smutno).
W sumie to i tak niedługo może będę miała swojego Nathana, więc nie będzie tak źle... Jeśli się uda. :D
Zostawiam was z tym wyżej i ide spać. ;D
<3