środa, 4 września 2013

Rozdział 36.

3 lata później...

-Chodźcie, to tu.-Nareesha pokazała nm jedyny sklep z sukniami ślubnymi w mieście. Ale gdy weszłyśmy do środka... On był ogromny.! Rozdzieliłyśmy się i każda poszła szukać po jednej sukni dla przyszłej panny młodej. Przekładałam wieszaki aż znalazłam świetną suknię. Wzięłam ją i odłożyłam na kanapę, która stała nieopodal. Nagle zadzwonił mój telefon. Odebrałam nawet nie patrząc kto dzwoni.
-Hej kochanie.-aha, dobra już wiem kto.
-Hej. Wy już znaleźliście garnitur, że dzwonisz.?-w odpowiedzi usłyszałam śmiech chłopaka.
-No co ty. Ana, proszę cię, myślisz, że w tak krótkim czasie Seev znalazłby garnitur, który mu pasuje.?-przyznałam mu rację. Co jak co, ale Siva zawsze był niezdecydowany.-A u was jak tam wybieranie.?
-Całkiem dobrze. Ja, Kels i Mich znalazłyśmy jakieś, ale Naree i Lily jeszcze szukają.-dobra, a teraz małe sprostowanie : przyszedł brzeg do brzega, a Max i Michelle z powrotem się zeszli. W sumie to rok temu nasz łysolek ponownie oświadczył się dziewczynie. No zobaczymy co z tego będzie. Lily to dziewczyna Jaya. Tak.! Też się zdziwiłam jak ją nam przedstawił, a to było 2 lata temu. No, ale cieszę się, że braciszek w końcu się ustatkował, bo teraz mniej pije. W sumie to okazjonalnie. Po zakończeniu szkoły przeprowadziłam sie na stałe do Londynu. Z resztą nie tylko ja. Tata i Amy też, ale oni zamieszkali z mamą, a ja z chłopcami. Ciężko by było mi się z nimi rozstać. W sumie to i tak wszyscy mają zamiar się wyprowadzić. Nathan myśli o zamieszkaniu razem. Tylko on i ja. Przed ślubem, ba zaręczynami to raczej nie powinno się mieszkać razem, ale postanowiłam zaryzykować. Jak zerwiemy, ale oby do tego nie doszło.!, to zamieszkam z rodzicami, albo w Londynie. Dobra mniejsza z tym. Pogadałam jeszcze w chwilę z moim chłopakiem, a po rozłączeniu się oglądałyśmy mini pokaz. Suknia numer jeden :
-3 razy nie.-stwierdziłyśmy, dziwnie wyglądała. Przy drugiej sukni :
-Hmmm...całkiem, całkiem ale to jeszcze nie to.-co Kelsey powiedziała to prawda. Trzecia suknia :
-O. Mój. Boże.-tyle zdołałam z siebie wydusić. Mulatka wyglądała bajecznie.
-Tak. Tak. Tak.! Bierzesz tę.-Kels, ja i Lily pokiwałyśmy głowami. Naree podskoczyła z radości, po czym pognała się przebrać. Gdy wróciła, powiedziała.
-Dobra, ja już jestem załatwiona. Teraz Mich.-wskazała na szatynkę. Po Michelle przyszła na kolej Kelsey, tak nawiasem mówiąc to Tommy oświadczył się jej. :D Każda zaręczona miała suknię, więc mogłyśmy iść. Dziewczyny wymieniły porozumiewawcze spojrzenia po czym Kelsey powiadomiła.
-No, to teraz twoja kolej Anne.-spojrzałam zdziwiona na blondynkę.
-Ja.? Ale po co.? Przecież Nath nie oświadczył mi się.-powiedziałam jakby to b yła oczywista rzecz. No bo była. Nareesha mruknęła coś pod nosem w stylu "Jeszcze." po czym popchnęła mnie w stronę przymierzalni. Odwróciłam głowę w stronę dziewczyn, a te energicznie potrząsnęły głowami i pokazywały rękami, żebym wchodziła. Niepewnie weszłam do środka i rozejrzałam się. Na wieszaku wisiała suknia. Była piękna. Będąc w dalszej niepewności zdjęłam swoje ubrania i założyłam ją. Nie mogłam poradzić sobie z suwakiem, które znajdowało się z tyłu, więc przytrzymując materiał na biuście, zawołałam Kelsey. Dziewczyna pojawiła się chwilę później.
-Co je... Eeee... jest cudowna.
-Pomożesz.?-wskazałam na tył, a blondynka zasunęła suwak.
-O. I teraz jest miodzio.-stałam i tak patrzyłam w swoje odbicie i nie wierzyłam, że to ja. Po prostu nie poznawałam samej siebie. Odwróciłam się tyłem do lustra, odetchnęłam głęboko i odsunęłam zasłonę. Wyszłam do nich i spojrzałam na ich miny. Konkretny szok. Po chwili pierwsza odezwała się Mich.
-Wyglądasz...-za nią dokończyła Lily.
-Obłędnie...-uśmiechnęłam się delikatnie.
-Musisz w niej iść na swój ślub.-Nareesha. Dziewczyny zaczeły jej przyznawać rację.
-Dobrze, pójdę. W sumie mi też sie podoba. I to strasznie.-Zaśmiałyśmy się.-A teraz idę się przebrać.-jak powiedziałam tak zrobiłam. Po kilku minutach gadałam z ekspedientką. Z resztą nie tylko ja. Naree też prosiła o pozostawienie sukni dla mnie. I sie zgodziła. Podziękowałam i wyszłyśmy ze sklepu.

Wieczorem...

Nathan zabiera mnie na kolację. Kroi się coś grubego, bo był trochę spięty jak to mówił. Oooo koleś lepiej nie próbuj ze mną zerwać. Stałam przed szafą i zastanawiałam się jak się ubrać. Kurde, jak oficjalnie to trzeba pokazać elegancję, ale jak taka al'a randka, to troszkę luźniej. Postanowiłam sprawdzić jak chłopak sie ubierze, wtedy ja się przystosuje. :D Po cichutku zajrzałam do jego pokoju. Akurat stał przed lustrem i poprawiał...krawat.? O cholera, naprawdę kroi się coś bardzo grubego. Ulotniłam się do siebie i znalazłam śliczną sukienkę(--->). Zrobiłam makijaż i po chwili schodziłam po schodach, wyglądając mojego księcia. Aha, czekał. Bożee...w garniturze wygląda jeszcze seksowniej niż zwykle. ^^ W sumie chłopak też zauroczył się moim wyglądem. Pojechaliśmy do restauracji. Świetny lokal. Po skończonym posiłku i przy okazji rozmowie, Nathan popatrzył mi głęboko w oczy, potem odetchnął, wstał, okrążył stolik, po czym uklęknął przede mną na jedno kolano i wyjął małe, czerwone pudełeczko.
-Anne, wiesz jak bardzo cię kocham. Dlatego chcę spędzić z tobą resztą mojego życia. Więc, Anne McGuiness, uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną.?-patrzyłam na niego i nie mogłam z siebie nic wydusić. To dlatego dziewczyny kazały mi przymierzyć suknię. Pomogły mu się przygotować. Ah mniejsza o to. Pochyliłam się i pocałowałam go. Gdy się oderwałam powiedziałam.
-Za jaką odpowiedź uznajesz to.?-zapytałam z delikatnym uśmiechem. Chłopak tylko uśmiechnął sie szeroko, po czym włożył mi na palec śliczny pierścionek. Wstałam, a Nathan podniósł mnie i okręcił nas. Zaśmiałam się i pocałowałam go. W domu wraz z narzeczonym(jaa jak to brzmi. xd) ogłosiliśmy o tym wydarzeniu. Oczywiście były gratulacje. Teraz tylko czekać na śluby...

__________________________________________________________________________
No i kolejny. :D
Widze, ze wszyscy się odwrócili ode mnie. ;(
San uratowała sprawę. ;**
Ja też naprawdę nie chcę kończyć tego opka, ale tak się potoczyła historia, ze kończę. :D
W sumie to chyba zrezygnuję z kolejnego opowiadania. ;(
Zostanę komentatorem opowiadaniowym. xd
Nie, ale tak serio, to chcecie nowe opowiadanie czy nie.? Będe wiedziała czy wogóle zaczynać... :)
Do następnego. ;*

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 35.

Tydzień przed świętami...

-Ile ty tego tam bierzesz.?-Natka jak zwykle prowadzi swoje rozkminy. xd
-No wiesz jak się zostaje do nowego roku, to trzeba troszkę tego wziąć. Z resztą jeszcze prezenty dla chłopaków i w ogóle.-wytłumaczyłam jej co i jak i zabrałam się za myślenie nad sukienką na imprezę sylwestrową. Hmmm... O.! Mam. Ta jest świetna. Odłożyłam ją i myślałam nad całą resztą. Po jakiejś pół godzinie przy pomocy Natalii, miałam odłożone ciuchy, które ze sobą wezmę.
-Już nie mogę sie doczekać.-powiedziałam leżąc plackiem na łóżku.
-No, ON na pewno też.-dziewczyna pomachała zabawnie brwiami przez  co dostała ode mnie poduszką.-Ej, za co to.?-zapytała oburzona.
-Bo myślisz tylko o jednym.-przewróciłam oczami. Nagle naszła mnie taka dzika myśl.-Kurde, dziwnie mi będzie tam tak ot tak przyjechać, wiedząc że się mnie spodziewają. A jestem pewna że coś wymyślą...chyba, że już wymyślili.-Natalia popatrzyła na mnie takim "myślącym" wzrokiem po czym wypaliła.
-Zadzwoń, że nie przyjedziesz.-posłałam jej  pytające spojrzenie, na co ona kontynuowała.-Chodzi mi o to, żeby zrobić im niespodziankę. Zadzwonisz i powiesz, że nie przyjedziesz, bo coś tam, a tak naprawdę pojawisz sie i zrobisz im dziki "z buta wjeżdżam".-na ostatnie słowa zaśmiałam się głośno. I naszły mnie dwie myśli. Pierwsza o tym, ze to świetny pomysł, zważywszy na to, że Tom, Max i Jay, na pewno coś wymyślili. A druga była o tym, że gdyby Tomcio usłyszał to wręcz płakałby ze śmiechu. Mniejsza z tym.
-No tak, a kto po mnie przyjedzie na lotnisko.?-brunetka otworzyła buzię by cos powiedzieć., ale jej przzerwałam.-Nie Nathan odpada. Ale za to Jay... Świetny pomysł. Dzięki.-rzuciłam sie na nią, zwalając nas tym samym z łóżka. Usłyszałam tylko "Ałaa". Po czym śmiech przyjaciółki.

Wieczorem...

-Halo.? Jay.? To ja Ana. Słuchaj braciszku mam do ciebie ważną sprawę, która polega na maksymalnej dyskrecji.
-Oo cześć. A cóż to za sprawa.? Nie pisnę ani słówka.
-Pamiętasz jak mówiliśmy, ze przyjadę na święta.?
-Ej co je..-szybko mu przerwałam.
-Nic nie jest. Chcę po prostu wam zrobić niespodziankę. I dostałeś ten zaszczyt dowiedzenia się o niej.
-O to świetnie.
-Tak, tylko wiesz, nikt, ale to nikt nie może sie o tym dowiedzieć. No i pójdziesz do nich i powiesz im, że nie przyjadę bo...-i tu się zacięłam. Co on może im powiedzieć.? Na szczęście braciszek mnie wyręczył.
-Spokojnie siostra, ja już coś wymyślę. A teraz kończę, bo Tom przyszedł. Narazie.
-Paa.-rozłączyłam się i padłam na łózko. Już wyobrażam sobie te reakcję chłopaków, a zwłaszcza Natha. Tak się za nim stęskniłam. Nie mogę się doczekać aż ujrzę te piękne tęczówki, poczuję smak tych ust... Mmmm... Ja chcę już tam być.! Poodwalać z Tomem, porozmawiać z Maxem, ponabijać się z Jayem z Sivy...spedzić uroczą noc w towarzystwie Nathana(w normalnym tego słowa znaczeniu zboczuszki. xp). Z myślami krążącymi wokół świąt z The Wanted oraz NIEGO, zasnęłam.

Mniej więcej w tym samym czasie, u The Wanted...

-Ale jak to nie przyjedzie.?!-po domu The Wanted rozszedł sie głos Nathana.
-Co ja zrobię, że ojciec jest chory. Nie te, to następne święta będą młody.-Jay najspokojniej jak umiał wytłumaczył reszcie powód z jakiego Ana nie może przyjechać. Widać po nich było, że są zawiedzeni, bo chcieli aby te święta były wyjątkowe. Jay w duchu rechotał, ale nie mógł się zdemaskować. A Nathan.? Był smutny, bo chciał sie w końcu zobaczyć ze swoją dziewczyną. 'Jak to pięknie brzmi... MOJA dziewczyna.'-pomyślał. Chłopak poszedł do swojego pokoju i rozmyślał o niej, o nich. Zatęsknił za tym jej uroczym śmiechem i tymi ustami... Po jakimś czasie zasnął.

4 dni później...

-W końcu.-z taką myślą wysiadałam z samolotu. Nie mogłam się doczekać spotkania z chłopcami. Jak na Londyn było mi całkiem ciepło.(--->). Po odebraniu swojego bagażu, wzięłam go oraz swoją torbę, której muszę strzec jak oka w głowie(później się dowiecie co w niej jest), skierowałam się w stronę, gdzie powinnam znaleźć Jaya. Po kilku chwilach wypatrywania zobaczyłam mojego kochanego braciszka i poszłam w jego stronę. Postawiłam walizkę i torbę i mocno przytuliłam loczka. Stęskniłam sie za nim, yhyym. Jay wziął moją walizkę, a ja torbę i poszliśmy do samochodu. W trakcie drogi cały czas gadaliśmy. Londyn zmienił się z zielonego, kolorowego, błyszczącego miasta w pokryte białym puchem, dodającym magicznego uroku miasto. O tak, te święta będą niezapomniane. Po jakimś czasie zajechaliśmy do domu The Wanted. Po cichu weszliśmy do środka. Zdjęliśmy kurtki i buty i Jay poszedł zobaczyć kto jest w salonie. Wszyscy byli, oprócz Natha. Może to i lepiej.? Dyskretnie dał mi znak, że mogę śmiało wchodzić, więc tak zrobiłam. Pewnie wkroczyłam do pomieszczenia.
-Cześć chłopcy.!-uśmiech nie schodził mi z twarzy, byłam naprawdę szczęśliwa. Reszta momentalnie sie odwróciła, ich miny były powalające. Po chwili wszyscy sie na mnie rzucili. Pierwszy był Tom, który aż mnie podniósł, potem Max i Siva. Chłopcy zaczęli sie wypytywać jak to i wgl, a ja powiedziałam im o niespodziance.
-To ja może pójdę po młodego.-Max kierował się w stronę schodów.
-Zaczekaj.-łysolek odwróciła się i posłał mi pytające spojrzenie, a ja dałam znak, żeby usiadł, co chwile później zrobił.-Mam lepszy pomysł. Zrobimy tak...-po kilku minutach, każdy wiedział o co chodzi. Walizka schowana, ja i torba w kuchni, więc wszystko gotowe. Max poszedł a ja siedziałam jak na szpilkach. Nie mogłam się odczekać az go zobaczę. Tak, stęskniłam sie za nim. Po jakichs dwóch minutach, słychac było kroki i zaspany głos Nathana.
-Ej, chłopaki, co jest.?-stał plecami do kuchni, więc ustałam w przejściu, oparłam sie o framugę i zlustrowałam go wzrokiem. Dresy, koszulka i włosy w artystycznym nieładzie. Cały Nath. Wracając do tematu, reszta zaczęła coś mówić o nowej piosence, a Tom zerkał na mnie niezauważalnie. Po tym jak skończyli swoja przemowę, postanowiłam się "ujawnić". Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam.
-Cześć Nathan.-chłopak nagle stanął sztywno, powoli zaczął sie obracać w moja stronę, a ja tylko sie uśmiechałam. Gdy był juz naprzeciwko mnie, spojrzałam w jego oczy. Najpierw był baardzo zdziwiony, ale po chwili zobaczyłam te rozszalałe iskierki. Chłopak po kilku sekundach uśmiechnął sie szeroko, podbiegł do mnie i mocno przytulił. Staliśmy tak kilka minut. Nie widziałam go 3 miesiące, rozmowy na Skype się nie liczą -.-. Tych pięknych zielono-niebieskich oczów, słodko nieułożonej grzywki, nie czułam jego niebiańskich perfum i dotyku miękkich, delikatnych warg... Mhm, tak, kocham go i nie potrafię bez niego żyć. Po kilku chwilach mnie puścił i patrzyła na mnie z takim zdziwieniem połączonym z radością.
-Ale jak ty tu..?-jąkał się, chyba z szoku. xd
-Niespodzianka.-nie mogłam oderwać wzroku od jego oczu, tak samo jak on ode mnie. Boże, jaką ja miałam ochotę wpić się jego usta. Jednak musiałam odgonić tę myśl, więc oderwałam wzrok i zwróciłam sie do wszystkich.-Mam dla was coś z okazji świąt.-chłopcy spojrzeli na mnie tajemniczo na co ja się tylko zaśmiałam i poszłam po torbę.-To jest taki...prezent od...-Tom nie dał mi skończyć.
-Fanek.?-posłałam mu nieśmiały uśmiech i podałam torbę.
-Pudełka są podpisane, więc się nie pomylicie.-ochoczo zabrali sie do otwierania paczek, a ja usiadłam sie w fotelu i przyglądałam im się. Najbardziej to chyba cieszył sie Tom i Jay. Mój braciszek dostał z 20 paczek polskich Skittlesów, a Tom...nasz kochany Tomcio dostał pistolet, który robi bański mydlane. Po 5 minutach w salonie było ich pełno, z czego ja, Nath, Jay, Max i Siva chichraliśmy się jak psychicznie chorzy. W sumie Parker udawał że jest baletnicą wśród baniek, ale to pomińmy... Nagle ktoś czknął, po kilku sekundach po raz kolejny i kolejny. Max.! To sie urządził.

Wigilia, późne popołudnie...
 
To już dziś. Moje pierwsze święta z The Wanted. To będzie coś niezwykłego. Wszytko było przygotowane tj. potrawy, stół, choinka. Przy tym ostatnim było najwięcej roboty. Zważywszy na to, ze Jay co jakiś czas tłukł bombki, przypadkiem. Dobrze, że dzień przed odlotem przypomniałam sobie o sukience na kolację wigilijną. Ubrałam sie(--->), zrobiłam delikatny makijaż, a włosy zostawiłam rozpuszczone, oprócz grzywki, którą upięłam. Dobra, prezenty pod choinką, może Parker nie zauważy. No i zaczyna się. Po kolacji, Tom uświadomił nas, że czas na prezenty. Zdjęłam buty i usadowiłam sie obok Natha, który szepnął mi coś do ucha. Ale o tym dowiecie sie później. Tom jak małe dziecko rozdawał wszystkim prezenty, a na końcu otwierał swój. Albo składaliśmy się na prezent, albo robiliśmy paczkę. W mojej, był przepiękny naszyjnik z napisem "Forever". Chyba wiem od kogo. ^^ Oraz bransoletka i ramka w której było 6 zdjęć na których jesteśmy wszyscy i ja z każdym po kolei. So cute. Potem Siva z Nareeschą pochwalili się, że sie zaręczyli. Oczywiście dostali gratulacje. Czyli szykuje sie wesele...

Następny dzień, wieczór...

Otworzyłam drzwi i wyjrzałam czy nie ma nikogo na korytarzu. Ok, pusto. Wyszłam, cicho zamknęłam drzwi i szybko przemknęłam do pokoju bruneta. Weszłam bez pukania i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Żeby nikt nam nie przeszkadzał. Odwróciłam się w stronę chłopaka, który siedział na łóżku i przypatrywał się mi. Uśmiechnęłam się zadziornie i powolnym krokiem podeszłam do niego, pochyliłam sie i pocałowałam. Usiadłam na nim okrakiem i oderwałam się od Natha.
-Tęskniłem. Nawet nie wiesz jak bardzo.-brunet popatrzył mi w oczy, na co ja zareagowałam wpijając w jego usta. Chłopak położył nas na łóżku i zaczął podnosić do góry moją koszulkę, lecz powstrzymałam go o dalszego działania.
-Nathan. W domu są chłopcy. Odbijemy to sobie kiedyś.-dałam mu buziaka po czym, że tak powiem, zwaliłam chłopaka z siebie. Leżeliśmy obok siebie i gadaliśmy. O wszystkim. Nawet się nie spostrzegliśmy, a wybiła godzina 1 w nocy. Pożegnałam Nathana buziakiem, po czym wróciłam do siebie i poszłam spać.

Sylwester...

Obudził mnie trzask drzwi i czyjś ciężar na mnie. Otworzyłam oczy i co ujrzałam.? Twarz Parkera, Georga, Sykesa i mojego braciszka. Co.?! Stop.! Wróć.! Czy oni wszyscy na mnie leżeli.?!
-Chłopcy, dusicie.-tylko tyle z siebie wykrzesałam, po czym jakąś tam resztką sił, zwaliłam chłopców z siebie, tak że wylądowali na podłodze. Słychać było tylko "Ała, Parker.!" i "Jezuu, George.". Zaczęłam się śmiać i spojrzałam na nich. Wyglądali przekomicznie. Gdy oni się ogarnęli, ja zdążyłam się ubrać(--->). W kuchni była już Kelsey, Nareesha i...Michelle. Żałujcie, że nie widziałyście mojej miny. A teraz zadajecie sobie pytanie : co ona tu robi.? Z Maxem wrócili do relacji przyjacielskich czy jakoś tak, no i zaprosił ją na imprezę. Dalej ją kocha, mówił mi. Pomogłam dziewczynom w przygotowaniu przekąsek i takich tam. Przy okazji pogadałyśmy o ślubie i wszystkich związanych z tym duperelach.
-A no i oczywiście, zabieram was ze sobą na wybieranie sukni.- o Boże, we czwórkę to trochę nam tam zejdzie. :D Około godziny 16, poszłyśmy się przygotowywać. W sumie to wszyscy poszli. Po szybkim prysznicu, wysuszyłam włosy, które wyprostowałam, po czym ubrałam sie(--->). Zrobiłam make-up, założyłam jeszcze buty, po czym zeszłam na dół, gdzie byli chłopcy. Czyli byłam pierwsza z dziewczyn. Ma sie te wyczucie czasu. xd
-Ulala..
-Fiu, fiu..
-Ołł...
-Hmm..
Zaśmiałam sie tylko z ich reakcji po czym dałam im jakieś coś tam, bo dopiero teraz postanowiliśmy ozdobić salon, na imprezowo. Max i Tom zajęli się pompowaniem balonów, Jay i Siva zakładali na okno specjalną zasłonę, żeby padało fajne światło, czy jakoś tak, a ja i Nath robiliśmy miejsce na "parkiet".

Gdzieś w okolicach północy...

Wszyscy wyszliśmy na dwór, bo za chwilę północ. Westchnęłam cicho i spojrzałam w niebo. Było czyste i wszędzie były gwiazdy. Po prostu pięknie. Nagle zobaczyłam spadająca gwiazdę. Stałam obok Natha, więc w czasie życzenia splotłam nasze palce ze sobą. Spojrzeliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się. I wtedy usłyszałam odliczanie chłopców.
-10...9...8...7...6...5...-i w tej chwili, Nathan, nie zważając na stojących obok chłopaków, przyciągnął mnie do siebie i pocałował.-...1.! Szczęśliwego Nowego Roku.!!-każdy każdemu zaczął składać życzenia i wtedy chłopak sie ode mnie oderwał i wyszeptał.
-Szczęśliwego Nowego Roku skarbie.-po czym musnał moje usta, znowu.
-Szczęśliwego.-wyszeptałam.
-O prosze bardzo. Wiedziałem, ze tak będzie.-krzyknął uradowany Tom na nasz widok. Wszyscy się zaśmialiśmy, a potem poskładaliśmy sobie życzenia i wróciliśmy do środka bo zimno się robiło. Tak oto przeżyłam swoje pierwsze święta im Sylwester z chłopcami. Ale i nie ostatni. ;D

______________________________________________________________________________
YEEAAAAAAAAAAAAAAAAAAAH.!
Napisałam. :D
Taki długi jak u San. o.O Sanuśka nie wiesz ty o tym czegoś przypadkiem.? xd
Jejejejejeje, zastały teraz tylko chyba najłatwiejsze rozdziały. :D
No, ale chyba się postarałam nie.? ;p
Napisałam go w ok. trzy dni. REKORD.! xd
A teraz temat mniej przyjemny...w sumie to dwa...
Jak wiecie jutro ma miejsce początek roku szkolnego. -.- Więc, będzie malutka możliwość, że rzadko będę wchodzić na bloga, ale to w późniejszych miesiącach. Postaram się w ten tydzień skończyć tego bloga i możliwe że będe ogarniać nowego. :D Czyli plus w minusie. :D
A no i komentarze...Rozumiem dziewczyny, że nie dodawałam przez jakiś czas, ale to nadrabiam, więc nie opuszczajcie mnie, proooooooszę. <3
Pogadałam sobie, a teraz zmykam spać, bo coś mnie ziewanko bierze. xd
Branoooc. ;**